“Chemia” to film wydmuszka, żerujący na emocjach jakie w widzu wywołuje choroba, którą jest rak. Reżyser Bartek Prokopiewicz chciał zmierzyć się z tym trudnym tematem i niestety poległ, jedyne co może stępić moją krytykę to fakt, że był mężem Magdaleny Prokopowicz- założycielki Fundacji Rak’n’Roll. Na pewno ją pamiętacie, to ta dziewczyna, która zbierała na cycki, dragi i włosy. Niestety jej się nie udało. Jej mężowi mogło ale….
Film ma w sobie ładunek emocji, myślę że są one do bólu szczere. Jak by nie patrzeć to film nawiązujący do życia jego żony. Jednak brak temu obrazowi głębi. Czasem nie warto rzucać się na głęboką wodę, czego przykładem jest artystczna wtopa filmu “Chemia”. Przykro to pisać gdy wie się, że to film bliski reżyserowi, ale chcę być szczera w swojej opinii. Po pierwszych pięciu minutach chiałam wyjść z kina, po kolejnych czułam niesmak i rozdrażnienie. Zapytacie, dlaczego?
Zacznę więc od początku.
Losy bohaterów filmu splatają się ze sobą pewnego pieknego dnia. Ona rzuca pracę, przywdziewa kolorową sukienkę i w szalonym rajdzie, gna ulicami Warszawy. Na parkingu spotyka jego. Kim jest? To Benek- fotograf, znudzony życiem ponurak, myślący o samobójstwie. Między nimi rodzi się uczucie. Jesteśmy obserwatorami jak trwa idylla, namietność i nawet nie wiem co jeszcze. Wszystko to ukazane jak w teledysku. Obrazy zmieniają się niesamowicie szybko jak w kalejdoskopie a dialogi przyprawiają o mdłości.
Tę sielankę przerywa wyznanie miłości Benka do Leny. Niestety facet dostaje obuchem w łeb, gdy dowiaduje sie, że jest w tym związku ktoś jeszcze… Tak. To rak, w dodatku nieleczony. Gość jednak się nie poddaje i nakłania ukochaną by wyszła za niego za mąż. By tego było mało, okazuje się, że główna bohaterka jest w ciąży. Rozpoczyna się nierówna walka z nieustępliwym wrogiem i czasem, który pozostał. Tu film zaczyna choć trochę widza wciągać. Postać lekarki prowadzącej to jedna z niewielu, które da się lubić. Próżno jednak szukać zalet tego filmu, choć może wytchnienia dają animowane wątki, które obrazują zniszczenia jakie czyni podstępna choroba. Muzyczne wstawki, niczym grecki chór, irytują i przypominają zawodzenie męczonego kota. Irytujące są sceny gdzie oboje nie wiedzą czego chcą. Walczyć czy się poddać. Widz zaczyna żałować, że siedzi w kinie i patrzy na ten obraz. Mało tego, powiem dosadniej, widz przestaje współczuć kobiecie walczącej ze śmiertelną chorobą. On chce już końca tego koszmaru.
Reżyser non stop żongluje stereotypami i pustymi emocjami. Wszystko uzupełnia pełnymi patosu dialogami, kompletnie odrealnionymi. Forma filmu jest chyba zbyt artystyczna. Poważny temat potraktowano w sposób banalny. Film w swoim zamierzeniu miał poruszyć widza i zwrócić jego uwagę na niezwykle ważny temat, jakim jest walka z rakiem piersi. Tak się jednak nie stało. Powstał obraz, który razi pustką. Pod ładnym opakowaniem otrzymujemy wydmuszkę. Czuć tu dysonans między dwojgiem ludzi, walką i wplecionym w to wszystko dzieckiem. Zamysł był świetny i naprawdę mógłby to być bardzo dobry film, jednak ilość udziwnień i irytująca muzyka sprowadzają “Chemię” na dno. Ciągły patos i walka doprowadziły, że nawet nie czułam współczucia w scenie gdy Lena- główna bohaterka przygotowuje zapasy jedzenia dla rodziny. Ta scena powinna wycisnąć łzy a ja czekałam tylko końca. Tak! Końca, bo wiedziałam, że umrze. Niestety reżyser i tu schrzanił sprawę. Dłużyzna pożegnania, kolacja we dwoje, spacer po cmentarzu i odeście ukochanej w ramionach męża na grobie. No litości…
Ja jako widz, nie miałam czasu by pomyśleć, nabrać dystansu, współczuć tej kobiecie. Nie, reżyser uznał, że lepiej podać mi wszystko na tacy. I tu się mylił! Ja oczekiwałam filmu o trudnej chorobie, o realnym bólu i życiu. Historii o godzeniu się z nieuchronnym losem a nie patosu i banału. Żałuję, że Prokopowicz nie oddał scenariusza w inne ręce, może byłaby szansa na uratowanie tego obrazu. “Chemia” to ckliwy wyciskacz łez a nie film o kobietach, walczących o bycie z rodziną, życie. Brak w tym dziele równowagi, ja wyszłam z kina zirytowana, i wierzcie mi wcale nie tym, że bohaterka przegrywa walkę. Byłam zła, że straciłam czas na film, który może i był katharsis dla jego twórcy, ale nie dla mnie!
Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoją recenzję, ponieważ zamierzam obejrzeć ten film, ale mocno się go obawiam ze względu na to, że znam temat od drugiej strony. Śledziłam los Magdy, poznałam ją i jej synka Leosia kilka miesięcy przed jej odejściem, a jej historia (ta prawdziwa) jest mi dobrze znana ze względu na to, że moja najbliższa sąsiadka przyjaźniła się z Magdą. Widziałam wiele wywiadów z nią i film dokumentalny o nich i o niej zrobiony przez Bartka. Śledzę też działania fundacji, którą założyła i wciąż bardzo dobrze o niej pamiętam. Film “Chemia”, jak zapowiadał Bartek i nadal to podtrzymuje, nie jest filmem o nich, o Magdzie ani o ich związku, ale ich historia miała być inspiracją do filmu. Natomiast oczywiście trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele wątków tego filmu przypomina ich historię, dlatego obawiam się tego filmu, bo z całą pewnością będzie to dla mnie spore przeżycie emocjonalne i trudno mi będzie potraktować go jedynie jak jeden z wielu filmów poruszających trudny temat. Oglądając “Chemię” cały czas będę miała z tyłu głowy obraz prawdziwej Magdy, która była nie tylko piękną kobietą, ale też mądrą, sympatyczną, fascynującą, charyzmatyczną, otwartą i z głową pełną pomysłów osobą. O takich się nie zapomina.
BTW reżyser to Bartek Prokopowicz – wdarła Ci się literówka.
Zapowiadał się tak kusząco, szkoda 🙁 Po oglądnięciu zapowiedzi, miałam chęć go obejrzeć 😀
Zapowiadał się tak kusząco, szkoda 🙁
Miałam wielką ochotę wybrać się na ten film, ale Twoja recenzja i inne opinie skutecznie mnie “odchęciły”. Może obejrzę kiedyś w TV albo ze źródeł, za które nie trzeba przepłacać – a tymczasem nie żałuję, że na wielkim ekranie jednak mnie to ominęło.
O tak… film, który bazuje na grze na emocjach nie może wzbudzać obojętności. Po prostu, albo te emocje wywoła, albo jest słaby. Niestety chemia jest tylko przeciętna, a co za tym idzie według poprzedniego zdania, po prostu słaba. Zwykłe 6/10, może nawet 5/10, jak połowa filmów lecących w TV. A szkoda, bo sam pomysł, jak i obsada, wskazywały na więcej.
Nawet Król Życia potrafił, błahy pomysł nakręcenia parodii życia… korpo szczura, czyli człowieka takiego jak połowa społeczeństwa, którego życie polega na wstaniu rano, pójściu do pracy, po powrocie człowiek przeczekuje życie, życie, które z niego ta praca wysysa. Tam każdy mógł odnaleźć cząstkę siebie, film wzbudzał emocje, bo dorosły widz widział na ekranie siebie, albo kogoś kim był (pracowałem w banku, może dlatego ten film do mnie trafił).
Co prawda tutaj tematyka jest inna, bo nie jest to komedio-dramat społeczny, a oparty na faktach melodramat/dramat obyczajowy, ale wystarczy przywołać nawet “Pamiętnik”, świetny “Zostań jeśli kochasz”, czy rewelacyjny według mnie “I że cię nie opuszczę”. Chemia nawet się nie otarła o klasę tych filmów, nawet nie otarła się o ich cień. A szkoda…
Ten film był na mojej liście, zwłaszcza jak czytałam wywiad, gdzieś byłam zainteresowana całą tą historią. Temat nie łatwy.. ciekawa jestem czy po oglądnięciu też się z Tobą zgodzę 🙂
Życzę Ci byś miała inne odczucia niż ja, jak już obejrzysz daj znać jak wrażenia
nie widziałam i chyba długo nie obejrzę. trudny temat… za to słyszałam kilka kawałków “Micromusic”. zacna muza.
Niestety w połączeniu z niektórymi scenami muzyka była, delikatnie mówiąc męcząca
O, dzięki wielkie za recenzję. Sprawdzę, jak podziała na mnie 😉
Chetnie się dowiem, mam nadzieję że zdradzisz swoje wrażenia
ja mam ochotę jednak obejrzeć ten film, choć jakoś nigdy tematyki choroby poruszanej w filmie mi się nie podobała..
Każdy powinie sam sobie wyrobic opinię, ja walczyłam długo by podzielić się moją.
Reżyser i mąż to Bartek Prokopowicz, nie Popielewicz. Osobiście irytowała mnie muzyka, która momentami zupełnie nie pasowała i wprowadzała dziwne emocje, aczkolwiek uważam, że film jest warty obejrzenia. Ja płakałam na nim wielokrotnie. Przesłanie i historia, którą niesie była dla mnie ważniejsza 😉
Dzięki za zwrócenie uwagi, wkradł mi się mały błąd i już poprawiłam. Przesłanie filmu i historia seme w sobie są świetne ale realizacja niestety dla mnie nie, dlatego uważam że taki film powinien reżyserować ktoś inny, nie obarczony bagażem emocjonalnym.
Szczerze mówiąc, nawet o tym filmie nie słyszałyśmy i może to lepiej. Szkoda, że zawodzi, choć temat ważny.
Myślę , że szkoda tak ważnego tematu jakim jest rak piersi dla tego niudanego dzieła. Niewiele straciłyście.
Poczekam w takim razie, aż będzie gdzieś do pobrania i obejrzenia za free 😀
Zdecydowanie
Nie miałam ochoty ogląda tego filmu a blogowe recenzje tylko podsycają moje podejrzenia. Chyba faktycznie sobie daruję.
Nie stracisz dużo
Bardzo ciekawa recenzja, zaciekawiłaś mnie …Filmu nie oglądałam, kino to ostatnie miejsce gdzie można mnie spotkać, niestety. Notoryczny brak czasu sprawia, że wszystkie kinowe nowości oglądam dopiero w TV. Pozdrawiam
Czasem lepiej coś obejrzeć w TV niż wyjść z sali kinowej 😉
Mam pewien problem z tym filmem, choć jeszcze go nie widziałem. Z jednej strony, czekałem na niego jak cholera i chciałem zobaczyć, a z drugiej – wstrzymały mnie właśnie takie głosy jak Twój. No ale znając mnie, młodego i gniewnego, to pewnie wybiorę się w ostatni lub przed ostatni dzień projekcji i najwyżej wyjdę na masochistę 😀
Każdy robi co lubi:) Ja tylko napisałam swoją opinię na temat tego dzieła
A ja nawet nie słyszałam o tym filmie. Może jak będzie gdzieś w tv to obejrzę, ale po Twojej recenzji raczej nie upieram się przy tym 🙂 Z drugiej strony, nie lubię za bardzo filmów o takiej trudnej tematyce.
Wiesz to było moje odczucie , może jak w tv zobaczysz to będziesz miała inne? Oby.
Miałam pójść, popłakać, obejrzeć piękną miłość.. no i zepsułaś mi chęć 🙂 .. darują sobie
Myślę, że mi podziękujesz jak obejrzysz w tv. Będziesz miała zaoszczedzone kilka zł w kieszeni
Po takiej recenzji raczej szkoda mi kasy na bilet
Myślę, że jak obejrzysz na dvd to sama ocenisz
Czytając początek myślę sobie- fajny film…ale oderwałaś mnie od tego toku myślenia. Dość często jest tak, że film, który ma przedstawiać rzeczy trudne zostaje spieprzony…chyba dlatego, że za bardzo chcą żeby było wow. Czasem w bardzo prosty sposób można dotrzeć do ludzi…chyba dlatego bardziej lubię książki
Też wolę książki, można pomyśleć, przeanalizować. Niestety czasem reżyser chce nam podac na tacy wszystko a nie tędy droga.
Dokładnie- nie lubię filmów, które zamiast dać do myślenia -rozleniwiają…
“Nad życie” oglądałam na pełnym wzruszu, jakieś sześć razy, twoja recenzja “Chemi” mnie nie zachęciła, odpuszczę sobie.
Myslę, że nie stracisz jak obejrzysz później w TV. Jednak to tylko moje zdanie na temat tego filmu
Teraz mam mieszane uczucia. Film reklamowany jako historia miłosna i wyciskacz łez a ty piszesz, że to kinowa klapa. Szczerze nie wiem czy iść do kina na ten film.
Ja drugi raz bym nie poszła ale to Ty sama musisz zdecydować, może będziesz odbierać ten film inaczej?