Nie noszę munduru, broni ani furażerki… A jednak jestem poślubiona armii. Zapytasz jak? To przecież nie jest możliwe! Jednak jesteś w błędzie, mimo tego, że munduru nie noszę to jestem częścią armii. Tym fragmentem, którego nie widać. Stopnia nie mam, bo pagonów nie noszę wiec rozkazów nie przyjmuję a jednak w sporej mierze mnie dotyczą. Gdzie nie spojrzę widzę żołnierzy, ileż to razy spędzałam dnie obserwując niebo. Po ryku silnika rozróżniam typy samolotów. Od najmłodszych lat wojsko jest ze mną a ja z nim. Kim jesteś, zapytasz?
Poślubiona armii
Ja, kobieta… poślubiona armii a mimo to nie igram z własnym życiem, nie narażam się na pierwszej linii ognia, nie jeżdżę na misje. Jestem tą która zostaje na tyłach, każdego dnia otacza opieką, gra często role matki i ojca. Ja, kobieta wychodząc za mąż poślubiłam nie tylko faceta, którego kochałam. W pakiecie dostałam też wojsko i wszystko co z nim związane. Długie samotne wieczory, lęk o bezpieczeństwo osoby, którą kocham, stres i życie na walizkach. Jestem poślubiona armii. Podpisałam swoistą umowę na życie nie tylko z mężczyzną, którego kocham, ale i jego zawodem. Kochając mojego faceta musiałam pokochać zawód jaki wykonuje. Zaakceptować ból rozłąki, strach o jego życie, ciągłe zmiany. To ja jestem na drugiej linii, ciągle bez urlopu, opiekując się domem i rodziną niczym Westalka. Kim jestem? Kobietą, Żoną Żołnierza. Jestem poślubiona armii.
Żona Żołnierza
Myślisz, teraz przecież to nic wielkiego, a jednak … On wychodząc do pracy każdego dnia naraża swoje życie, to jest wpisane ryzyko w jego zawód. Biorąc ślub z facetem w którym się zakochałam, miałam tego świadomość. Tradycją jest w wojskach lotniczych, by ślub mężczyzna brał w mundurze, ma to uświadomić wybrance jego serce, że od tej chwili jest też poślubiona armii. Myślisz sobie super musi wyglądać taka ceremonia, owszem nie jest to codzienny widok i robi wrażenie. Szczególnie gdy na koniec przechodzi się przez szpaler utworzony przez kolegów. Pamiętam, jak wychodząc z takiego szpaleru jeden z nich kordzikiem lekko mnie uderzył w cztery litery z tymi słowami: “Witamy w rodzinie, teraz jesteś też poślubiona armii” . I miał rację, bo życie jako żona żołnierza jest ciężkie. Rozłąka i ciągłe czekanie… na telefon od niego, bo jest na drugim krańcu globu, samotne kolacje, uczenie się kolejnych fachów: hydraulika, mechanika, elektryka… I ten czas gdy tłumaczysz dziecku kolejny już raz, że tata jest daleko, ale wróci… bo obiecał, że wróci….
Ciągła obawa…
Życie kobiet takich jak ja, to ciągła obawa. Czy on zdąży wrócić nim urodzę lub kiedy się przeprowadzimy. Żony są na drugim planie, ale to im należy się podziękowanie. Poślubiona armii, choć nie walczy to musi być silna jak jej mąż. Na jej barkach wiele spoczywa a tak wielu o tym nie ma pojęcia. Pisząc ten post pod wpływem chwili emocji jakie się we mnie zebrały chciałam opowiedzieć Wam, jak czasem jest ciężko kobiecie, która ze łzami w oczach żegna swojego faceta i nie ma pojęcia czy on wróci. Strach jaki czuje, odpowiedzialność za dzieci i tęsknota to chleb powszedni żon żołnierzy. I choć to oni- żołnierze stoją w pierwszej linii my kobiety stoimy tuż za nimi.
Znam to doskonale, od małego. Jako córka żołnierza i żona mundurowego. Myśle, że wszystko ma swoje blaski i cienie.
To prawda, że są smutki i blaski bo takie jest życie ale czasem warto by ini poznali jak to naprawdę jest żyć w rodzinie wojskowej
Kochana jak ja rozumiem Twoje obawy, smutki, żale i tęsknotę…
Aczkolwiek napisałaś że “Poślubiona armii, choć nie walczy to musi być silna jak jej mąż.” – ja uważam, że my KOBIETY POŚLUBIONE ARMII MUSIMY BYĆ SILNIEJSZE OD NASZYCH MĘŻÓW! Nawet więcej napiszę – nie musimy – tylko jesteśmy silniejsze! Bo musimy takie być! Dla dzieci, dla mężów, dla siebie i dla całej rodziny!
Masz rację jesteśmy silniejsze.
Pięknie napisane. Bardzo podziwiam Was- żony żołnierzy!
Dziekuję w swoim imieniu i innych żon
Przepiękny tekst!
Dziekuję
Ale jestem przekonana, że ta ciągła odległość nie zniszczy Waszej miłości. Wręcz ją pogłębi. Jest piękniejsza. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Zdecydowanie nie jest wstanie zniszczyć naszego uczucia, bo oboje byliśmy świadomi jak bedzie wyglądać nasze życie. Po każdej rozłące ogień miłości rozlana sie jeszcze większym żarem.
Jesteś bardzo dzielna, ja sobie nie wyobrażam takiego życia. Codziennie boję się o to żeby mojemu mężowi nic się nie stało, a nie ma on taki niebezpiecznego zawodu jak Twój mąż, jedyne z czym musi się zmierzyć to polskie drogi. Podziwiam Cię!
Dziękuję i wiemjakiesą twoje obawy bo nasze drogi sa wyjątkowo niebezpieczne
jesteś naprawdę silna, i odważna!
Staram się jak mogę
kurcze znów koment mi wcięło;/
jesteś silna i czekanie masz we krwi… ale też i strach i obawę i miłość pomieszaną z tęsknotą…
To fakt czekanie mam we krwi
Nie wiem czy dałabym radę. Podziwiam 🙂 Jesteś silną kobietą 🙂 Pozdrawiam.
Każda z nas jedt silna inaczej związek nasz by nie przetrwał
Mimo wszystko ja też Panią podziwiam <3
Dziękuję
Jak ja Ciebie rozumiem. Mój mąż również jest pilotem. Wszystko trafione w punkt. Pozdrawiam i wytrwałości życzę, a Mężowi tyle lądowan, co startów. ☀
Tobie rownież i tyle lądowań co startów dla męża ?
Siłaczka!
?
Pięknie to napisałaś. Bycie żoną żołnierza rzeczywiscie może nie być łatwe ze względu na częste rozstania i tę niepewność czy wróci. Z drugiej strony jednak nawet jeśli mąż nie jest żołnierzem to też nigdy nie ma pewności czy wróci bo niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku. Wszystko zależy od naszego nastawienia. Nie ma sensu żyć w ciągłej obawie bo to odbiera radość życia, trzeba wierzyć, że wróci choć pewnie czasem nie jest to łatwe. Pewnie myślisz, że łatwo mi mówić bo nie jestem żoną żołnierza. To prawda, ale obawy o męża są mi znane. Zawsze się o niego bałam bo dużo samochodem jeździł i kiedy wychodził z domu, jak miał jechac gdzieś dalej to mnie czasem strach ogarniał, żeby wrócił cały i zdrowy do mnie i do dziecka. No i wracał. Nigdy nie miał żadnego wypadku. Ale i tak zostałam wdową. Umarł w ciągu miesiąca na raka. Zostałam sama z małym dzieckiem. To sprawiło, że patrzę na życie zupełnie inaczej.
Kochana współczuje straty i wiem że życie pisze rożne scenariusze a czasem te najmniej oczekiwane. Tule mocno i chylę czoła bo wiem jak ci cieżko
Pięknie napisane.
Mój mąż co prawda nie jest żołnierzem, ale jest mundurowym i gdy ma służbę, zawsze modlę się, by przebiegała ona spokojnie.
Dziękuję za miłe słowa. Każda żona boi się o męża a szczególnie gdy ma pracę związaną z ryzykiem
pięknie… opisałaś wszystko, co może czuć właśnie kobieta poślubiona armii. Osoba, która na co dzień nie ma do czynienia z żołnierzem, nie jest tego świadoma. Ile Ciebie musi kosztować emocji, cierpliwości, wielu wyrzeczeń takie życie, wiesz Ty najlepiej. Myślę, że mąż również jest tego świadomy jak ten, co tą armię tworzy. Wszystkiego co dobre dla Ciebie i Waszych dzieci 🙂
Mąż dobrze wie jak to jest on też jest członkiem wojskowej rodziny
Bardzo piękny wpis. Nawet sobie nie wyobrażam, jak musi Ci być ciężko. Niby człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego, ale czasami jest trudno.
Niestety czasem nie da sie przyzwyczaić do tego. Dziękuję za miłe słowa
Piękny, prawdziwy i bardzo smutny wpis, Iza. Wydaje mi się, że jednak dodałaś otuchy wszystkim kobietom, które tak jak Ty, stoją tuż za pierwszą linią frontu i które na swoich barkach dźwigają ciężar utrzymania całej rodziny w tzw. kupie. Brawa dla Was!
Dziękuję i mam nadzieję, że czasem ktoś doceni te kobiety
Uwielbiam mundury …. zawsze je lubiłam, zawsze patrzyłam w ich kierunku … i dlatego w końcu sama założyłam, ale mój zawód to nie to samo, nie ma ryzyka, dalekich wyjazdów, jestem w domu…
już wiem teraz dlaczego z ciebie twarda, mocno stąpająca po ziemi babka 😀
tym bardziej mocno podziwiam…
Dziękuję za twoje słowa, a można wiedzieć jaki mundur nosisz?
Ja sobie nie wyobrażam takiego ciągłego czekania i niepewności, strachu o życie ukochanego, samotne wieczory! Podziwiam Ciebie i wszystkie kobiety poślubione armii!
Podziw i uznanie im się należy bo mają ciężko
Przyznam, że jestem pełna podziwu dla kobiet poślubionych armii, to naprawdę ogromne wyzwanie życiowe, tylko silne charaktery potrafią się z tym zmierzyć. Pozdrawiam ciepło. 🙂
Dzieki i niestety to prawda że trzeba byc silną bo inaczej tego się nie wytrzyma, związki się rozpadają
Współczuję, nie udźwignełabym tego..
Jak się kocha to daje siłę
Wow, jakie piękne zdjęcie! <3
Miło mi
Ja jestem córką żołnierza…jestem dumna z taty…jako dziecko lubilam sluchac jak opowiada o swojej wykonywanej ,,robocie,, jego tatuaz MW na ręku najpierw mnie odrzucił bo powiedzial w żartach ze oznacza to inicjaly pierwszego dziecka aha pomyślałam…nie kocha mnie tylko moja siostrę…i tak dobrych pare lat w jego nie wiedzy żyłam z chorymi myślami…az do momentu kiedy wróci z jednostki i zaczął mnie łaskotać i przytulać odważyłam sie jemu opowiedzieć co czuje wtenczas po wielkim szoku mocno przytulił i opowiedział cala historie swojego tatuażu…kocham tatę swojego…
Wiesz i znasz uczucie tęsknoty i rozumiesz to jak mało kto, a moze kiedyś napiszesz historię tego tatuażu bo mnie zaintrygowałaś