Spotkanie na Szczycie.
Z wielu wpisów zapewne wiecie ,że było świetnie. Ja mogę rzec tylko tyle: Wspaniali ludzie,miło i produktywnie spędzony czas w niebywale rodzinnej atmosferze.
W każdym momencie pobytu w Kościelisku czułam się jak bym znała te babki od zawsze,a wierzcie mi wiele z nich poznałam dopiero tam.Kobiety z krwi i kości a nie tylko z ich blogów. Każda z pasją i zaangażowaniem.
Jak dotarłam na spotkanie już wiecie,teraz chcę opowiedzieć trochę o czasie jaki spędziłam wśród cudownych ludzi.
Piątek.
Przed południem pojechaliśmy na Gubałówkę podziwiać panoramę Tatr.
Nanio miał okazję przejechać się kolejką na szczyt. Niestety zgubiłam kartę pamięci i zdjęcia mam tylko z komórki 🙁
Na pamiątkę Młody kupił sobie drewniany samolot,bo to fan awiacji ( cóż u nas w rodzinie to naturalne zjawisko).
Po pysznym obiadku wróciliśmy do pensjonatu by zacząć witać przybyłych gości.
O tym jak bawiły się dzieciaki przeczytaliście zapewne w poprzednim poście,więc dodam tylko ,że Nianio szybko poszedł spać.
A ja miałam ….
Czas zabawy i bliższego poznania się w słynnym pokoju 32 🙂
Pogaduchy do póżnych godzin nocnych na tematy czasem skrajne a czasem wywołujące salwy śmiechu. To był czas na poznanie się w realnym świecie.
Sobota.
Niesamowicie aktywny dzień. Na początek pyszne śniadanko.
Następnie dzieciaki czekała kolejna moc atrakcji i czas wolny.
My wybraliśmy się na Krupówki.
Natomiast Magda udała się z misją na Gubałówkę gdzie miała dokonać zakupu wymarzonej wyścigówki dla mojego dziecka. Cóż okazało się,że mój syn jednak zdecydowanie woli ową wyścigówkę niż wcześniej wybrany samolot.
A mówi się,że to kobiety są zmienne 🙂
Dodam tylko,że Magda z misji wróciła z wymarzoną wyścigówką a mój syn do końca wieczoru był chyba najszczęśliwszym szkrabem na Ziemi.
Magda wielkie dzięki .
Wybraliśmy się do góralskiej knajpki na obiad.
O dziwo Młody całkiem dziarsko część spałaszował.Zastanawiam się czy to strach przed słynnym Slenderem ( wyjaśniam to indywiduum ,którym go czasem straszymy jak nic nie chce jeść) czy wystrój wnętrza?
Obstawiam jedno i drugie bo gdy spacerowaliśmy napotkaliśmy na swojej drodze przebranego osobnika za diabła,i powiem szczerze sama bym się go bała a co dopiero dzieci ?
Po sytym obiedzie wróciliśmy do pensjonatu.
W godzinach popołudniowych zaczęły się wykłady i warsztaty dla nas – mam blogerek.
Miałam okazje poznać autorkę książki “Wiosna po wiedeńsku” Katarzynę Targosz.
Opowiadała nam jak dużą siłę dało jej macierzyństwo i dlaczego właśnie wtedy postanowiła pisać.
Kolejna prelegentka to kobieta,która mnie zaskoczyła najbardziej.
W piątkowy wieczór poznałam Honoratę,cicha z delikatnym uśmiechem na ustach,obserwowała wszystkich ,można by rzec cicha myszka.
Aż tu nagle …. widzę
Kobieta sukcesu. Profesjonalistka w każdym calu. Zdecydowana i emanująca siłą o jaką bym jej nie podejrzewała.
Jej wykład dał mi dużo do myślenia,pozwolił otworzyć się na nowe możliwości.
Honorata pragnę Ci za to podziękować.
Naładowana energią i przepełniona wiedzą poszłam przygotować siebie i Młodego do uroczystej kolacji,która osobiście serwował Gazda czyli Pan Karol.
Na stole pojawiły się pyszności. Zupa krem z pomidorów to ulubiona chyba zupka każdego dziecka wiec wcale mnie nie zdziwiło jak Nianio spałaszował swoja porcję.
Drugie danie to czysta poezja dla kubków smakowych.
Indyk pieczony podawany na kaszy kuskus z sałatką pomidorową.
Istny raj dla smakosza .
Dopełnieniem całości był deser palce lizać.
Po takiej uczcie maluchy poszły spać a dorośli przy akompaniamencie gitary i zdolnego muzyka Daniela – męża Gosi zaczęli biesiadę do póżniej nocy.
Wino,śpiew i rozmowy czyli pełen relaks.
Po północy poszłam spać.
Niedziela.
Dzień rozpoczęliśmy śniadaniem. Niektórych ciężko było dobudzić,Aniu następnym razem do pobudki biorę wuwuzelę 🙂
Gdy już brzuchy były napełnione ponownie żądne wiedzy słuchałyśmy wykładów.
Jako pierwsza zaprezentowała się Żaneta
Mama Mateusza połączyła macierzyństwo z pasją do drewna.
Ona właśnie potrafi wyczarować takie cudowne domki,skrzynki i inne gadżety.
Kolejną mamą z pasją była Asia.
Kobieta wielu talentów.Szyje maskotki,czapki,kominy i ciuszki a żeby tego było mało zajmuje się grafiką.
Kolejny przykład jak sprawnie matki łączą pasję z wychowaniem swoich pociech.
Na koniec odbyły się warsztaty z trenerką skutecznej komunikacji w rodzinie.
Marzena Kopta to charyzmatyczna babka,która potrafi otworzyć oczy rodzicom na ich błędy w swoich relacjach z dziećmi.
Wykład o tym jak zbudować poczucie własnej wartości w naszych pociechach dał nam wszystkim dużo do myślenia.
Mi pozwolił przekonać się ,że moja metoda jest tą skuteczną i jedynie co mogę to dalej ja realizować.
Na koniec pobytu poszliśmy na mały spacer bo pogoda wręcz zachęcała do zaczerpnięcia górskiego powietrza.
Po drodze podziwialiśmy widoki a Młody niczym pasterz zaganiał owce na łące.
Kościelisko żegnało nas widokiem który dech zapiera.Ja opuszczałam to miejsce pełna inspiracji i wiedzy oraz znajomości.
Nianio wrażeń miał co nie miara do dnia dzisiejszego wspomina nasz pobyt w górach.
Do Reymontowki na pewno się wybierzemy na zimę by cieszyć się białym szaleństwem.
Podziękowania swoje kieruje do Pana Karola Gazdy nad Gazdami,za miłą gościnę,czuliśmy się jak w domu.
Monika Tobie biję pokłony za organizację i całokształt.
Dziekuję też wszystkim uczestniczkom spotkania a oto i one:
- cukromania.blogspot.com
- daybydaymum.blogspot.com
- entomka.blogspot.com
- jakchcemy.pl
- www.mama-bloguje.com
- matkabrowar.blogspot.com
- nianioborntobewild.wordpress.com
- ononaono.blogspot.com
- projektlondyn2014.pl
- www.przewijak.es
- www.roballowa.pl
- sshadee.uchwycone-chwile.pl
- swiatadrianka.blogspot.com
- zawodkobieta.blogspot.com
- www.znaczkijakrobaczki.pl
Mnóstwo ciekawych prelekcji, a i atmosfera na pewno niezapomniana.
M.
Rewelacja to za mało powiedziane a ludzie których spotkaliśmy,brak słów bo każde określenie będzie za mało oddawało ich ciepło
to wszystko przez zżerający mnie stres, ale cieszę się, że moje wskazówki Ci się przydały.
Ja jeszcze bardziej 😉
Oj jak tam pięknie 🙂 No i jest czego Wam zazdrościć – Wasze spotkanie było super 🙂
Było super pod każdym względem