Wtorek,
Od długiego już czasu jesteśmy chorzy. Temperatura i ogólnie złe samopoczucie nie nastrajały do wychodzenia z domu. Ciepłe łóżko i kołdra to byli nasi przyjaciele,tak nawet więcej rzekłabym najlepsi przyjaciele. Jednak dzisiejszy dzień coś zmienił. Żarliwe uczucie wdzięczności do poduszki i kołderki,która nas tak tuliła lekko osłabło.
Zza okna ujrzeliśmy świat skąpany w grudniowym słoneczku.Pogodny dzień tchną w nas energię.Ubraliśmy się szybko i patrzyliśmy przez szybę na ten piękny,pogodny dzień.Stwierdziłam,że przydało by się wywietrzyć pościel.Zdecydowanie poprawi to nam jakość snu ale też co tu dużo ukrywać,będzie mniej zarazków.Ubrałam się cieplej i dalej wietrzyć pościel na balkonie. Stałam tak i chłonęłam całą sobą słońce i świeże powietrze.
Nagle…
Myśl…
Najpierw nieśmiała zakiełkowała mi,a może by tak….
Nie! Jesteśmy chorzy!
Jednak uporczywie drążyła mi mózg.Nęciła wizją spaceru po świeżym powietrzu.
Wygrała siła bycia na dworze,cieszenia się ze słońca i tego jak delikatnie muska policzki.
Uciekliśmy z domu.
Zabraliśmy ze sobą psa.Ubrani w kurtki,szaliki i czapki wyszliśmy na świeże powietrze. Radość była wielka. Nianio skakał z tej uciechy w górę i kręciliśmy piruety wokół siebie. Jak by patrzeć na nas z boku jedna myśl by się nasuwała- wariaci!
Było to cudowne 40 minut. Spacer z psem wśród łąk naładował nas energią.
Czy żałuję naszej niesubordynacji?
Nawet odrobinę nie żałuję. Ba jestem pewna,że tylko nam to wyjdzie na zdrowie.Po powrocie z chęcią zjedliśmy po kilka łyżek zupy,a wierzcie mi to duży postęp. Jak wraca apetyt to oznaka niechybna powrotu do zdrowia. Lekiem najlepszym w dniu dzisiejszym okazał się spacer. Zapraszam Was do obejrzenia kilku fotek jak było pięknie.
A jakie Wy macie sposoby by dojść do siebie po długiej chorobie?
Nie mam jakiegoś specjalnego sposobu, ale spacer z pewnością nie zaszkodzi.
M.
Też tak stwierdzam